Hospicjum Perinatalne TuliPani

Wiola

44 lata, miłośniczka podróży w nieznane oraz jazdy na rowerze, żołnierz zawodowy

Dzień końca świata, tak go nazywamy. Jest to dzień, w którym dowiadujesz się jak brzmi diagnoza. Opowiesz nam o tym momencie/ dniu?

O diagnozie dowiedziałam się w niespełna 8 tygodniu ciąży. Zaledwie dwa tygodnie po tym jak dowiedziałam się, że razem z mężem będziemy rodzicami. To miały być rutynowe badania i były, tyle tylko, że w jednej chwili świat jakby się zawalił. Dowiedziałam się, że będę mama bliźniąt syjamskich. Na domiar złego okazało się, że dzieci mają tyko jedno serduszko i ich szanse na przeżycie spadły niemal do zera. W jednym momencie zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę nie mam wpływu na nic. Zwątpienie i bezsilność towarzyszyła mi przez następne tygodnie.

Jak została przekazana diagnoza?

Patrzyłam na USG i czułam, że coś jest nie tak. Lekarz milczał przez dłuższą chwilę, po czym poinformował mnie, że będę mamą bliźniąt syjamskich. Niemal w jednym momencie łzy napłynęły mi do oczu. Nie czułam nawet, że płaczę. Lekarz wydawał się być nieco zakłopotany, chyba sam nie był gotowy na taki scenariusz. Przepisał mi skierowanie na dodatkowe badania. Na koniec wizyty stwierdził zupełnie bez emocji, że w zaistniałej sytuacji mogę zawsze pojechać, jak on to powiedział “do bardziej cywilizowanego kraju i zakończyć ciąże”. Chyba nie to chciałam usłyszeć od   w danym momencie. To była moja ostatnia wizyta u tego lekarza.

Jakie wybrałaś imiona dla dzieci i dlaczego akurat takie? Kiedy zdecydowałaś/ eś się nadać imiona?

Nasze dzieci zostały ochrzczone tuż po urodzeniu. Mieszko i Leszek – takie imiona mają nasze kochane Aniołki. Imiona wybraliśmy zaledwie parę tygodni przed narodzinami. Ja wybrałam imię dla Mieszka. Mąż wybrał imię dla drugiego syna.   I tak Leszek stał się nieodzownym towarzyszem Mieszka. Parę godzin po odejściu dzieci natrafiłam na wiersz “Przyjaciele” Adama Mickiewicza. Teraz wiem, że imiona naszych dzieci nie były przypadkowe. Oto fragment wiersza:

„Nie masz teraz prawdziwej przyjaźni na świecie;

Ostatni znam jej przykład w oszmiańskim powiecie.

Tam żył Mieszek, kum Leszka, i kum Mieszka Leszek.

Z tych, co to: gdzie ty, tam ja, – co moje, to twoje.

Mówiono o nich. że gdy znaleźli orzeszek,

Ziarnko dzielili na dwoje;

Słowem, tacy przyjaciele,

Jakich i wtenczas liczono niewiele.

Rzekłbyś: dwójduch w jednym ciele.”

Czy można cieszyć się dzieckiem w łonie, wiedząc, że przyjdzie na świat na bardzo krótki czas lub będzie ciężko chore? Jak wyglądały te dni?

W momencie, kiedy pogodziłam się z diagnozą zaczęłam razem z mężem cieszyć się macierzyństwem. Nastąpił punkt zwrotny Wcześniej nie mogłam zrozumieć jak Pani Psycholog w Hospicjum zaproponowała, że może byśmy spróbowali się cieszyć z macierzyństwa nawet w tak wydawałoby się beznadziejnej sytuacji. Teraz z perspektywy czasu nie wyobrażam sobie inaczej. Cieszyłam się każdy dniem z dziećmi. Mówiłam do nich czułe słówka i głaskałam po brzuchu. Mąż wchodząc do domu w pierwszej kolejności witał się z dziećmi. Mieszko i Leszek odwzajemniali nasze czułości mogliśmy poczuć ich ruchy i delikatne muśnięcia w brzuchu.  Teraz z perspektywy czasu wiem, że ten czas był najwspanialszym czasem jaki mogłam spędzić w dziećmi. Zdawałam siebie sprawę, że dopóki są ze mną to daje im życie i mogą być przy mnie. Niestety nieubłaganie zbliżał się termin cesarskiego cięcia.

Poród. Jak wspominasz okoliczności, akcję porodową i momenty po porodzie?

Termin cesarskiego cięcia miałam wyznaczony na 34 tydzień ciąży. Mieszko i Leszek przyszli na świat 27 kwietnia 2022 roku. Jako pierwszy przywitał się z synkami mój maż. Później pani pielęgniarka podeszła do mnie z Mieszkiem i Leszkiem. Po raz pierwszy mogłam zobaczyć i dotknąć chłopców. Na zawsze pozostanie mi w pamięci jak Mieszko i Leszek tulili się do siebie i obejmowali. Czasem nawet łapali się za ręce, przyszło im stawić czoła nowym wyzwaniom, jedno serduszko musiało od tej chwili bić za dwoje.

Ile żyły maleństwa? Jak wyglądał moment odchodzenia, śmierci? Co się wtedy czuje?

Dzieci zaszczyciły nas swoją obecnością przez niepełna 29 godzin. Mieliśmy tą niepowtarzalną okazję towarzyszyć im do końca. Chłopcy czekali, żeby się z nami pożegnać. Zareagowali na nasze głosy i otworzyli oczy i tak jakby chcieli celebrować z nami ten moment. Nagle stało się coś niesamowitego. W momencie, kiedy przytuliłam Mieszka i Leszka, uspokoiłam się. Mój spokój udzielił się również Chłopcom. Z minuty na minutę ich oddechy stawały się coraz słabsze. Wtuleni w siebie odeszli niespełna 29 godzin po narodzinach. Ciszy towarzyszył spokój. Symboliczne przejście z życia do śmierci. Tak to pamiętam.

Pogrzeb. Co oznacza dla Rodzica ten moment? Jak go wspominasz?

Pogrzeb czy też grób ma wymiar symboliczny. Pogrzeb sam w sobie był ważny, aby się godnie pożegnać z dziećmi. Tak naprawdę dzieci towarzyszą nam na co dzień. Każdego ranka i tuż po wejściu do domu witamy się z dziećmi.

Żałoba po dzieciach. Jak wygląda ta podróż?

Trudno jest zaakceptować fakt, że życie, które dosłownie przed chwilą się zaczęło gaśnie w naszych oczach, na naszych rękach. Można powiedzieć, że niemal od samego początku ciąży byłam przygotowywana na fakt, że wcześniej czy później będę musiała razem z mężem pożegnać się z dziećmi. I tak się też stało. Teraz z perspektywy czasu nie wyobrażam sobie inaczej. Jesteśmy wdzięczni za spotkanie z chłopcami. Każdy dotyk, przytulenie, delikatne muśnięcie i chwyt za palec był na wagę złota, po prostu bezcenny. Dzięki dzieciom jesteśmy tu i teraz w tym miejscu i z tymi przemyśleniami. Oni dali nam siłę i pokazali, że tak naprawdę warto jest walczyć do końca, mimo przeciwności losu. Na wiele rzeczy nie mamy wpływu, podobnie jak ludzką rzeczą jest błądzić. Poczucie, że zrobiło się wszystko co było możliwe w danej sytuacji jest dla nas pomocne w żałobie. Łzy są naturalną oznaką tęsknoty za dziećmi.

Co to jest miłość?     Miłości ma wiele definicji. Nie da się jej zdefiniować jednym słowem. Ale tak naprawdę miłość poznaje się po czynach i zachowaniach, zwłaszcza w ciężkich życiowych sytuacjach, gdy cały świat rzuca nam kłody pod nogi. Jakże wymowne stają się słowa przysięgi małżeńskiej “Na dobre i na złe”.  Kiedy po przebudzeniu patrzysz się na ukochaną osobę, uśmiechasz się do siebie i wiesz, że to jest ta osoba, z która chcesz zaczynać kolejny dzień to jest dla mnie prawdziwa definicja miłości.